Pożądlenie człowieka
Powódka Maria Z. wniosła w 1966 r. pozew
do sądu przeciwko Józefowi i Zofii K. żądając zasądzenia
od pozwanych łącznej kwoty 5000 zł oraz 8% odsetek od dnia
wniesienia pozwu, a także pokrycia kosztów sporu. Powódka
twierdziła, że podczas pracy przy sprzęcie zboża na swoim
polu, położonym w sąsiedztwie pasieki pozwanych, została
pożądlona przez ich pszczoły, wskutek czego poważnie zachorowała
i przebywała w szpitalu. Do pracy w polu musiała wynajmować
innych ludzi. Na żądaną sumę 5000 zł składało się odszkodowanie
za cierpienia fizyczne (3500), opłacenie najemnika (1000
zł), koszty przejazdów taksówkami i leczenia szpitalnego
(500 zł).
Sąd powiatowy po przeprowadzeniu rozprawy, podczas której
przesłuchiwał świadków, biegłego z zakresu pszczelarstwa,
lekarza oraz strony, oddalił powództwo i zasądził od powódki
na rzecz pozwanych koszty sporu w kwocie 475 zł. Uzasadnienie
wyroku sądu l instancji brzmiało:
"Jest poza sporem, że powódka pracując w polu swym
w pobliżu osiedla pozwanych, na którym znajduje się pasieka
złożona z 20 pni, została pożądlona przez pszczoły i doznała,
jak zeznaje biegły--lekarz rozstroju zdrowia i przebywała
dwukrotnie w szpitalu. Wynikłą na skutek pożądlenia przez
pszczoły chorobę powódka przeszła boleśnie ze względu na
szczególne uczulenie, tzw. anafilaksję. Powódka domaga się
od pozwanych jako właścicieli pszczół, zapewne w oparciu
o analogię z art. 431 kc, kwoty 5000 zł z powodu wydatków
na leczenie, na najemnika i nawiązki z art. 445 kc za doznaną
krzywdę.
Pozwani zaprzeczyli, by powódkę pożądliły pszczoły pozwanych,
gdyż w sąsiedztwie posiadają też pasieki inni gospodarze
oraz zarzucili, że ich pasieka była należycie zabezpieczona
odpowiedniej wysokości płotem i drzewami, tak że zdaniem
pozwanych uczynili oni wszystko, czego wymaga zwyczaj, aby
uchronić się od odpowiedzialności za ewentualną szkodę wyrządzoną
innym przez pszczoły. Pozwani twierdzą przy tym, że zachowali
wszystkie przepisy administracyjne, przewidziane i obowiązujące
w hodowli pszczół. Nie powołują jednak tych przepisów. Natomiast
biegły powołuje się w tym zakresie na przepisy austriackiej
ustawy krajowej wydanej dla Gorycji z 18 VI 1879 r. Zaprzeczyli
ponadto pozwani, aby ich pszczoły odznaczały się szczególną
agresywnością. Brak też jakichkolwiek danych dla przyjęcia,
by powódka przyczyniła się do doznanego obrażenia ciała
i rozstroju zdrowia przez drażnienie pszczół, które ją pożądliły(...)
Niespornym jest przy tym, że pasieka pozwanych znajdowała
się w najbliższej odległości od działki powódki, na której
pracowała, bo jak podaje biegły, działka ta położona jest
zaledwie o 24 m od pasieki pozwanych. Inne pasieki znajdują
się w dość znacznej odległości, bo od ok. 250 do 1500 m(...)
Wedle opinii biegłego pasieka pozwanych była należycie ogrodzona
i zabezpieczona, a odległość jej od działki powódki wynosiła
24 m. Pomiędzy płotem a pasieką pozwanych rosną ponadto
zwarcie drzewa. Wobec tego faktu trudno przyjąć, aby pozwani
odpowiadali za szkodę wyrządzoną powódce nawet przez ich
pszczoły. Żadna ze stron pszczół nie drażniła. Pszczoły
bywają rozdrażnione także z powodu warunków atmosferycznych
i innych przyczyn bez przyczyniania się ich właściciela.
Skoro takiego przyczyniania się nie było, wypadki pożądlenia
przez pszczoły nawet niebezpieczne dla życia czy zdrowia
ludzkiego uznać należy za wypadki losowe. W niniejszym wypadku
pozwani ponosiliby odpowiedzialność dopiero wtedy, gdyby
powódka wykazała ich winę w zaniechaniu należytych ostrożności
przy hodowli pszczół, a więc choćby winę nieumyślną z art.
415 kc.
Brak przy tym jakichkolwiek danych, ażeby pszczoły pozwanych
były rzeczywiście specjalnie bardziej złośliwe aniżeli pszczoły
innych pasieczników znajdujących się w sąsiedztwie. Poza
tym dotąd nie znaleziono sposobu hodowli pszczół w zamkniętych
pomieszczeniach i.domaganie się sąsiadów pasiecznika zakazania
hodowli pszczół byłoby też sprzeczne z zasadami współżycia
(art. 5 kc) z uwagi na pożytek społeczny, jaki płynie z
hodowli pszczół. Szkody wyrządzone zaś przez pszczoły są
sporadyczne i niewspółmierne w stosunku do korzyści, jakie
przynoszą.
Nie można przyjąć, ażeby w niniejszym wypadku pszczoły zostały
rozdrażnione przez dzieci pozwanych, gdyż jak zeznaje biegły,
to dzieci byłyby w pierwszym rzędzie pożądlone przez rozdrażnione
pszczoły..."
Z tych przyczyn sąd powództwo oddalił i orzekł o kosztach
sporu, zgodnie z art. 98 kpc. Sąd wojewódzki zaś oddalił
rewizję wniesioną przez powódkę i zasądził od powódki na
rzecz pozwanych solidarnie koszty postępowania rewizyjnego.
Uzasadnienie wyroku II instancji brzmiało:
"Zarzuty rewizji nie są uzasadnione. Mając na uwadze
ustalony stan faktyczny, dla rozstrzygnięcia sporu podstawowe
znaczenie ma pytanie, czy pozwani jako właściciele gruntu,
na którym umieścili pasiekę, wykonywali swoje prawo w granicach
określonych przez ustawę i zasady współżycia społecznego,
czy w konkretnym przypadku umieszczenie uli z pszczołami
na gruncie pozwanych może być poczytane za zakłócenie korzystania
z nieruchomości sąsiednich ponad przeciętną miarę. Przepis
bowiem art. 144 kc stanowi, że właściciel nieruchomości
przy wykonywaniu swego prawa (a więc prawa założenia pasieki
na swym gruncie) winien powstrzymać się od działań, które
by zakłócały korzystanie z nieruchomości sąsiednich ponad
przeciętna miarę. W tym przypadku powódka została użądlona
przez pszczoły podczas pracy na swym gruncie, sąsiadującym
z gruntem pozwanych, na którym rozmieszczone są ule. '
Mając na uwadze bezbłędne ustalenia Sądu Powiatowego, oparte
na opinii biegłego, które wskazują, że pasieka pozwanych
była należycie zagrodzona i zabezpieczona, a odległość jej
od działki powódki wynosi 24 metry, a ponadto że pomiędzy
płotem a pasieką rosną zwarcie posadzone drzewa, brak podstawy
do przyjęcia, że pozwani wykonując swoje prawo, przekroczyli
granice określone przez konkretne przepisy i zasady współżycia
usytuować ją w tak bliskiej odległości od pasieki stacjonarnej,
wcześniej od wielu lat już tu zlokalizowanej. Samo wprowadzenie
koni do stajni od strony pasieki spowodować mogło pożądlenie
zwierząt, a już pasienie koni w pobliżu pasieki bez opieki
ludzkiej było karygodnym narażeniem zwierząt na cierpienia
i padnięcia.
Znany jest ogólnie fakt szczególnego uczulenia koni na pożądlenie
i drażliwość pszczół na zapach potu końskiego.
Cytuję z wcześniej wymienionych prac wybitnych specjalistów
z dziedziny pszczelarstwa:
"Prawie wszystkie zwierzęta są wrażliwe na działanie
jadu pszczelego, a ze zwierząt ssących najbardziej wrażliwy
jest koń" (prof. A. Demianowicz).
"Pszczoły są bardzo wrażliwe na wszelkie ostre wonie,
zwłaszcza wydzielane przez zwierzęta. Woń potu konia silnie
podrażnia pszczoły" (J. Guderska).
Jadwiga Guderska pisze dalej w pracy "W ulu i na kwiatach":
"Podczas żądlenia przez pszczoły wydziela się swoista
substancja, której woń działa alarmująco na inne pszczoły.
Zapach alarmowy pobudza pszczoły do żądlenia, a jeżeli przy
silnym podrażnieniu jednej rodziny atakuje duża ilość pszczół,
może to zaalarmować nawet wszystkie pszczoły w pasiece".
Autorka dopuszcza możliwość zaatakowania zwierząt przez
silnie podrażnione pszczoły z pni znajdujących się nawet
w znacznej odległości.
W opisywanym przypadku konia pożądliły tysiące pszczół (świadkowie
zeznali, że kary koń był biały od żądeł pszczół). Biorąc
pod uwagę taką liczbę użądleń i znaczną wrażliwość konia
na jad pszczeli wydaje się, że nawet racjonalne ratowanie
zwierzęcia nie zapobiegłoby jego padnięciu.
J. Guderska opisuje taki przypadek: "Atakowany przez
pszczoły całej, dużej pasieki koń padł, zginęło zaś tak
wiele pszczół, że ziemia była nimi kompletnie zasłana, a
w ponad 100 pniach pasieki liczebność rodzin zmniejszyła
się do połowy".
Z powyższych wywodów opartych na literaturze fachowej i
autopsji wynika, że wszelkie pasienie konia bez opieki ludzkiej,
"luzem", czy na uwięzi w bliskości pasieki było
czynem karygodnie lekkomyślnym, narażającym także pszczelarza
na straty w pogłowiu pszczół, a w następstwie w produkcji
miodu.
Czy pszczelarz miał obowiązek otoczenia pasieczyska 3-metro-wym
parkanem, jak to twierdzi powód? Nie ma prawa pisanego regulującego
zasady lokalizacji pasiek, w szczególności odległości pasiek
od gruntów sąsiednich i zabudowań.
W procesach w tym przedmiocie często powołuje się na nieobo-wiązujące
przepisy ustawy austriackiej dla Gorycji i Gradyszcza z
r. 1879, które przez ich powszechne stosowanie stały się
zwyczajem i w określonych sytuacjach są przez sądy stosowanej..)
Pozwany pszczelarz nie miał obowiązku budowy parkanu, bo
jego pasieka jest oddalona o 30 m od stajni, ok. 100 m od
szosy.
Należy zauważyć, że nawet wybudowanie takiego .parkanu niewiele
by pomogło, gdyż pasieka położona jest znacznie niżej niż
stajnia, a podrażnione pszczoły mimo istnienia parkanu mogłyby
żądlić konie. Jeśli przewód sądowy ustali, że koń był przywiązany
do starej gruszy, stojącej na otwartym polu, 11 m na wprost
wylotów pni umieszczonych w pawilonie - to byłoby już wybitnie
lekkomyślnym, a nawet karygodnym czynem wozaka, skazującego
konia na zagładę. Można przypuszczać, że deszcz, który w
tym dniu padał do południa i uniemożliwił wozakom zwózkę
drewna, oraz brak aktywności pszczół w tym czasie spowodowały,
że wozak pozostawił konia bez opieki w pobliżu pasieki,
a sam położył się spać w hotelu. Tymczasem, jak zeznali
świadkowie, po deszczu, w południe zaświeciło słońce. Powszechnie
znany jest fakt, że pszczoły po deszczu, przy pięknej pogodzie,
licznie wylatują z uli. Natrafiwszy na niemiły im zapach
zostawionego bez opieki konia, zaatakowały go śmiertelnie.
Czy pozwany - właściciel pasieki - powinien był przenieść
pasiekę na inne miejsce, gdy przewidywał możliwość użądlenia
koni przez pszczoły?
W świetle nauki i praktyki przeniesienie pasieki w czasie
aktywności pszczół na odległości mniejsze niż 5 km jest
niedopuszczalne, bo pszczoły będą wracać na stare miejsce
i ginąć. Przeniesienie takie mogłoby mieć miejsce późną
jesienią lub przed pierwszym oblotem wiosennym. Należy zauważyć,
że przeniesienie gospodarstwa pasiecznego, składającego
się z pawilonu (przypuszczalnie około 1-1,5 tony masy) i
pracowni pasiecznej, nie jest łatwe. Zresztą nie był do
tego zobowiązany pszczelarz, który uzgodnił lokalizację
z właścicielem gruntu, na którym stoi pasieka.
Rzeczą Sądu jest również ustalenie, czy wozacy mieli prawo
paść obok pasieki(...)
Orzeczenie Sądu Najwyższego z dnia 14 XI 1962 r. sygn. III
CR 66/62 podkreśla, że dla oceny odpowiedzialności właściciela
pszczół za szkody wyrządzone przez nie istotne jest, czy
pszczoły zakłócają korzystanie z nieruchomości ponad zwykłą
w stosunkach miejscowych miarę, czy ustawienie pasieki było
"normalne" oraz czy pasieka znajduje się w tym
samym miejscu od wielu już lat.
Należy zauważyć, że pszczoły pozwanego w tym usytuowaniu
pastwiska pszczelego (na wschód - las z pożytkiem spadziowym,
na zachód - pola obsiane owsem z domieszką roślin motylkowych
i rzepakiem, w odległości około 800 m) wylatują przypuszczalnie
we wszystkich kierunkach. W tej sytuacji właściciel pszczół
nie może kierować lotem pszczół i zabezpieczać przed losowym
zdarzeniem, jakim jest pożądlenie przez pszczoły.
Przypuszczalnie pożądliły konia pszczoły pozwanego, ale
nie da się wykluczyć możliwości współudziału w żądleniu
pszczół sąsiada. Potwierdza to cytat przytoczony wcześniej
z pracy J. Guderskiej.
Reasumując należy stwierdzić, że stacjonarna pasieka pozwanego,
ustawiona od wielu już lat za zgodą właściciela gruntu,
została zlokalizowana w miejscu nie zagrażającym ponad przeciętną
miarę sąsiadom. Dopiero znacznie późniejsze postawienie
stajni, pasienie konia w pobliżu pasieki przez wozaka stworzyło
to niebezpieczeństwo, lecz bez winy pozwanego pszczelarza".
|